Patrzyli jakby przeze mnie...
Zawsze fascynował mnie japoński styl makijażu. Ta lekkość, naturalność, półprzezroczysta skóra jak z porcelany, subtelnie rozświetlone policzki, miękkie brwi, delikatny błysk na ustach. Ten makijaż nie krzyczy, on szepcze. Wydaje się czysty, miły dla oka, pełen wdzięku i elegancji. Bez przymusu uśmiech pojawia się na ustach. I właśnie dlatego tak pomalowałam się pierwszego dnia mojej nowej pracy - by w nim czuć się sobą a przynajmniej postarać się. Był rok 2021.
Byłam tłem choć w makijażu.
Mijał dzień za dniem, kiedy po raz kolejny przyszłam w takim makijażu do pracy, poczułam i zauważyłam coś dziwnego, co powinnam odkryć na samym początku. Ludzie patrzyli… jakby przeze mnie. Nikt nie komentował wyglądu (co obecnie zwykle się zdarza). W rozmowie przerywano mi częściej niż zwykle. Mój głos jakby znikł mimo mojej wiedzy przekazywanej klientom, byłam tłem, nikim.
Na drugi dzień, z ciekawości – i może trochę z frustracji - zrobiłam mocny makijaż: wyraźniejszą kreskę, cieniowanie, kontur bronzerem, matową pomadkę. I nagle… świat się zmienił. Komplementy od Panów, uśmiechy i zaciekawienie od Pań, pytania o produkty jakie mam na sobie, większa uwaga i zaciekawienie. Czułam się (dosłownie) słyszana i widziana, nie byłam już tłem.
Kolejny dzień. Ta sama twarz. Tylko makijaż inny.
I zaczęłam się poważnie zastanawiać: czy makijaż daje władzę? A jeśli tak - dlaczego ta delikatność, którą tak kocham i podziwiam, ją odbiera?
Cechy makijażu japońskiego:
- Makijaż w stylu japońskim (czy ogólniej: azjatyckim) opiera się od naprawdę wielu lat na zasadzie „mniej znaczy więcej”. Podkłady są lekkie, niemal niewidoczne, cera ma wyglądać jak szkło lub jedwab. Kolory na oczach są pastelowe, często chłodne - brzoskwinie, szarości, beże. Brwi są miękkie, nieostre, ładnie ułożone a rzęsy naturalne, podkręcone zalotką. Usta - gradientowe, przygaszone, jakby "naturalnie ładne".
- To styl głęboko związany z kulturowym ideałem yūgen - subtelnego piękna, które nie krzyczy, ale zostawia przestrzeń dla domyślenia się, dla ciszy. Nie do pomyślenia u nas taka estetyka łagodności.
- Jest to także makijaż inspirowany młodością - skóra ma być świeża, spojrzenie łagodne, uśmiech miękki. W japońskiej kulturze taki wygląd oznacza dbałość, wrażliwość i harmonię z otoczeniem. Ale w zachodnim kontekście - może być (a raczej jest) zupełnie inaczej odczytywany.
Cechy makijażu europejskiego / zachodniego:
- W Europie (czy USA) dominującym wzorcem jest makijaż jako narzędzie podkreślania rysów twarzy. Kontur twarzy, wyraziste oko, mocne brwi, doklejane rzęsy, pełne (coraz częściej powiększane) usta - to wszystko nadaje twarzy wyrazu i osobowości. Wyostrza. Tworzy "personę", inspirującą i bogatą. W tym stylu makijaż to często zbroja, maska siły, znak, że kobietajest gotowa „grać twardo”. Tu pojawia się ocenianie kobiety jako profesjonalną w swoim fachu, mądrą, godną zaufania, pewną siebie i swoich wartości.
Taki wygląd podświadomie kojarzy się jak wspomniałam wyżej: z profesjonalizmem a także z asertywnością, sukcesem. Kobieta w takim makijażu wydaje się bardziej zdecydowana, pewna siebie, poważna, konkretna.
To dlatego w pracy, na spotkaniu, a nawet w sklepie - osoby mocniej umalowane często są odbierane jako silniejsze. Nie tylko ładniejsze. Silniejsze.
I tu dochodzimy do sedna Kochani.
Makijaż jako komunikat społeczny w Europie / na Zachodzie.
Ludzie rzadko uświadamiają sobie, jak mocno ich zachowanie zależy od pierwszego wrażenia. A wygląd - w tym makijaż - jest jego ogromną częścią.
- Delikatność - często jest odczytywana jako brak pewności siebie.
- Subtelność - jako niedojrzałość.
- Dziewczęcość - jako niższy autorytet.
To nie ma nic wspólnego z realnymi kompetencjami. Ale działa. Niestety. To bardzo smutne. Jeśli wyglądasz na „łagodną” - łatwiej Ci przerwać, zignorować, zdominować. Jeśli wyglądasz na „mocną” - trudniej Cię zlekceważyć. I to dotyczy również makijażu.
Dlaczego ludzie wolą „mocny” makijaż?
Bo wpisuje się w zachodni kulturowy kod:
- Wyraźne rysy = wyrazista osobowość
- Matowa pomadka = kontrola
- Smoky eye = magnetyzm, odwaga
- Kontur = struktura, zdecydowanie
Delikatny makijaż jest piękny, ale… nieczytelny i nie profesjonalny. Ludzie nie wiedzą, jak go odczytać. Nie daje im sygnału: „to osoba, która wie, czego chce i wszystko wie”. Ja nie dawałam na samym początku takiego "sygnału" - klienci nie traktowali mnie jako liderki, ekspertki, partnerki do poważnych konsultacji mimo, że mam wiele lat doświadczenia w zawodzie - pracuję do 1996 roku.
Czy to źle, że makijaż daje władzę?
Wiem, że coś, co powinno być tylko estetyką, stało się także narzędziem pozycji społecznej. Wiem też, że jednak czasem mogę / muszę wybrać: czy dziś być delikatna i powabna a zarazem niewidzialna czy jednak chcę być mocna i obecna. Wiem, że zabrzmię teraz jak kandydatka na konkurs Miss Polonia 2025, ale najbardziej chciałabym świata, w którym każda twarz - czy to z ostrym konturem, czy z błyszczykiem - ma takie samo prawo być traktowana poważnie. I może właśnie od takich rozmów to się zaczyna. Chociaż wątpię... Gdybym to pisała w 1885 roku to co innego...
Ten sam dzień. Ta sama ja. Tylko makijaż inny.
Niniejszy post dedykuję wszystkim Paniom lubiącym się malować. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Zapraszam do dyskusji w komentarzach. To ważna rozmowa dla nas wszystkich.
Czy zauważyłyście, że ludzie inaczej reagują na Was w zależności od makijażu? Czy mocniejszy makijaż daje Wam poczucie pewności / stabilności?
Czy miałyście kiedyś wrażenie, że subtelność odbiera Wam głos?
A mnie się nie podobają zmalowane kobiety, bo pod makijażem ukrywają słabość i brak pewności siebie. Makijaż kojarzy mi się z tym, że ktoś nie ma nic do powiedzenia i najważniejszy jest wygląd.
OdpowiedzUsuńA jak ktoś woli zmalowane kobiety, jego sprawa. Mnie się mocny makijaż kojarzy z brakiem profesjonalizmu.
Kasiu, powiem Ci, że napisałaś bardzo ciekawy artykuł i w zasadzie dopiero po jego uważnym przeczytaniu zwróciłam uwagę na z reguły inny makijaż u dziewczyn/pań z "naszych stron", a tych z Dalekiego Wschodu. Tak też z ciekawości włączyłam sobie YT i tam z ciekawości znalazłam występy łyżwiarek figurowych żeby zobaczyć, jak umalowane są z rożnych stron świata. Uważnie się kilku przyjrzałam i zauważyłam sporą różnicę.
OdpowiedzUsuńKasiu, pozdrawiam Cię mocno!!!
P.S.
Kasiu ten komentarz miał być wcześniej, ale dostałam na Massangera wiadomość, że na jednym z naszych osiedli był widziany czarno-biały kotek i pojechaliśmy z tatą sprawdzić, czy to przypadkiem nie Mruczek? Niestety, ale nie zobaczyliśmy żadnego kociaka :(